Po drodze już w Łotwie zaglądamy na jedną z dzikich plaż, na której paru kiteboardzistów i ciekawe paliki na plaży. Cóż nie mamy czasu tu zostać dłużej.
W końcu znajdujemy stację z gazem, ale ku naszemu zdumieniu musimy sami sobie zatankować auto. W Polsce nigdy tego nie robiliśmy, więc to dla nas nowość. U nas wymagają uprawnień do tankowania gazu, a tu widac nie jest to potrzebne.
Mijamy mnóstwo aut jadących w przeciwnym kierunku. Podobno jest na Łotwie jakiś festiwal rockowy. Ci wszyscy rockmani, młodzi ludzie sprawiają wrażenia jakbyśmy byli na Zachodzie, ale niestety kolejne wrażenia wskazują, że Łotwa to najbardziej rusofilski kraj z Pribałtiki.
Szukamy wśród leśnych ostępów Kempingu Nemo w Jurmale. Jakimś cudem udaje nam się tam trafić, choć nasze dwie nawigacje za Chiny nie mogły wytyczyć nam dobrego kierunku i dopóki jeździliśmy według ich namiarów to kręciliśmy sie w kółko. Dopiero gdy zdaliśmy się na nasz instynkt udało się trafić. Bierzemy dwa domki na dwie doby. Wyglądają jakby nie były remontowane ze 20 lat. Na kempingu chyba sami Ruscy. Po wieczornym spacerze po plaży i drinku idziemy spać.