3 dni festiwalowej zabawy, kilkanaście koncertów, spanie pod namiotem, a właściwie próba spania, bo spiewy i harce do białego rana. Kolejki do toitoików, gotowanie na butli. Jak za starych, dobrych czasów. Niektóre rzeczy irytują, niewygoda, niewyspanie, warunki sanitarne, ale nie jesteśmy jeszcze przeciez tacy drętwi by na to narzekać. Bawimy się tym co mamy.