Do południa jedziemy do żubrów. Oganiamy się tam od komarów, senne żubry nie robia na nas zbytniego wrażenia. Zwiedzamy tez tego dnia skansen przy którym w stylowej knajpce chcieliśmy coś fajnego zjeść, ale okazuje się że ceny są z kosmosu. Postanawiamy wrócić do znajomej i smacznej knajpki w Białowieży, gdzie próbujemy żubrowiny i ruskich pierogów. Pycha.
Cóż czas w drogę do domu. Wieczorem jesteśmy w Kielcach i chyba wszyscy się cieszą, bo te ponad 3 tygodnie w drodze było dosyć męczące. Z czasem jednak docenimy moc wrażeń jakie ta wyprawa nam przyniosła.