Po niezbyt miłym powitaniu nas w Kardli, zdecydowaliśmy się udac następnego dnia na druga wyspę Saaremaa. Podobno mieszkańcy obu wysp drą ze sobą koty. Mamy nadzieję, że na Saaremie będzie przyjemniej niż na Hiumie.
Jadąc mijamy kilka ciekawych wiatraków, widać też że są stawiane nowe, jako atrakcje turystyczne, bo stoją prz drogach i nie mają żadnej użyteczności poza oglądactwem :)
Niestety prom z Soru do Triigi na Saaremie odpływa dopiero wieczorem, więc mamy cały dzień na plażowanie. Szukamy dobrego miejsca na całodzienne leniuchowanie i znajdujemy na wpółdziką plażę niedaleko pobliskiej miejscowości Emmaste.
Koło 18 docieramy do portu w Soru, ale gdy nadpływa prom okazuje się że pierwszeństwo mają ciężarówki firm budujących drogę na Hiumie i dla nas nie ma już miejsca. To był ostatni kursowy prom tego dnia. Nie za bardzo uśmiecha nam się przymusowy pobyt na Hiumie, ale na szczęście dowiadujemy się, że ma być jeszcze jeden dodatkowy rejs bo nie wszystki ciężarówki się załapały za pierwszym razem.
Czekamy więc około 1,5 godziny. W międzyczasie mgła spowiła okolicę, a w przewodniku Pascala wyczytaliśmy że prom na tej trasie to jakaś łupina bez stabilizatorów, więc dodoatkowe wrażenia mamy zapewnione.
Gdy przed 21.00 prom dociera, udaje nam się załadować i marzymy tylko by szczęśliwie dotrzeć na Saaremę. Po ok. 1,5 godzinnej podróży we mgle spokojnie docieramy na miejsce i jedziemy do wcześniej upatrzonego w internecie kempingu w Mandjali, gdzie spędzamy kolejną noc.